niedziela, 31 maja 2015

I ,,Koniec końców... nie mam siły''

A inni będą po prostu zazdrościć,
Nie zdając sobie sprawy, 
że posiadają dokładnie tyle samo.
A inni nigdy nie zrozumieją,
Ile znaczy każda chwila,
Która dopiero nadejdzie. 

Zaciskałam mocno pięści każdego ranka, błagając, aby tym razem dzień był lepszy. ,,Natalio, przecież.... nie, nie potrafię.  Nie mam już cierpliwości na pozytywne myślenie''.
- Jaka ja byłam głupia. - Przetarłam oko. Po moich policzkach spływały niewielkie krople łez. Zrobiłam  się lekko czerwona. Siedziałam w knajpie, gdzie barmanem był Diego, mój dobry przyjaciel i brat Maxiego. Zajęty przez uroczą włoszkę, Fran, przynajmniej oni wiedli szczęśliwe życie. Życzyłam im szczęścia. Hiszpan zawsze potrafił mnie wysłuchać, gdy płakałam, albo byłam szczęśliwa, przychodziłam do niego. On zresztą miał tak samo, bo gdy zaręczył się z Francescą, pierwszą osobą, której o tym powiedział, byłam ja. Rozumieliśmy się bez słów.
- Maxi i ja zawsze się dobrze dogadywaliśmy, dobrze żyliśmy jako bracia. Słuchaj Natalio, Maximiliano zawsze był ostatnią osobą, którą bym oskarżył o przestępstwo. Już ja byłem bardziej ryzykowny niż on.
- Czyli uważasz, że...
- Że to nie był on -  przerwał mi.
Usłyszałam odgłos czyiś szpilek. Zwariowana blondynka pierwszy raz nie była taka wesoła. Ostatnio wszystko się sypie. Mój Maxi spędza kolejny dzień w celi, Ludmile również się nie układa najlepiej, a to już coś znaczy, a dla Francesci zmarła kuzynka. To jakby ktoś rzucił złą klątwę na nas, choć byłoby to bujdą, bo życie to nie science-fiction. W tym momencie przypomniało mi się studio. Najbardziej szalone i niezwykłe lata mojego życia, uczestniczenie tam było totalną wariacje. Łza się może w oku zakręcić, kiedy przypomnisz sobie wszystkie etapy metamorfozy Ludmiły pod każdym względem, rozterki miłosne Violetty i ja z Maxim... wtedy byliśmy tacy młodzi. Spojrzałam machinalnie na blondynkę. Wypadałoby teraz pogadać, chociaż sama mam za dużo problemów. Cóż, bywa.
- Może usiądziesz? - zaczęłam.
- Jasne. Tyle, że zupełnie się nic nie stało - oznajmiła ze zmęczeniem. Mam wystarczająco własnych spraw, dlaczego każe mi to robić? Teraz będę z niej godzinę wyciskała, dlaczego jest smutna. Tyle, że nie jestem już malutką Naty, posłuszną dla wielkiej Ludmiły. Teraz obie dorosłyśmy i jesteśmy równe. Dlaczego więc ciągle zachowuje się, jakby wokół niej wciąż egzystowało STUDIO i wszyscy byli ci sami? Przyznaje, tęsknie za tym, i tęsknie za tym, gdy byliśmy dzieciakami. Ale każdy musi dorosnąć.
- Mówisz, albo wychodzę. - Nareszcie. Stanowcza Natalia. Czasem mam wrażenie, że ciągle się uczę.
Teraz mogę ci tylko podziękować, kochana przyjaciółko. 
- Nata... ja już nie mam gdzie mieszkać. Nawet nie wiesz, jak mi głupio. Przychodzę tutaj do ciebie, tyle lat zawsze byłaś moim poplecznikiem, a teraz przychodzę do ciebie z podkulonym ogonem. Teraz mogę ci tylko podziękować za te lata w STUDIU i przeprosić.
- Co się stało?
- Właściciel mojego mieszkania mnie wyrzucił. Pamiętasz, jak ci opowiadałam, że mam problemy finansowe.
Siedzieliśmy we trójkę z opuszczonymi głowami. Ja i Ludmi zastanawiałyśmy się, dlaczego my. Czemu nie ktoś inny, dlaczego akurat życie wybrało, że na nas spadną problemy. Ale możemy się zawsze cieszyć, że nie jesteśmy żebrakami pod supermarketem. Zawsze będziemy się nawzajem wspierać, ja jej pomogę z mieszkaniem, a ona  wysłucha moich opowieści o Maxim. Nawet nie wie, jak doceniam to, iż nie jest już taką zarozumiałą egoistką. Jest jedyną mają przyjaciółką, która mi została.
- Masz szczęście, że pokój Maximiliana jest wolny - powiedziałam.
- Naty... - położyła rękę na moim ramieniu - jesteś cudowna.
Poczułam zapach ciastek. Diego nam je kupił. Widocznie zanudził się już stojąc za ladą, a korzystając z okazji, że było mało klientów, zaczął rozmawiać z nami. Nasze losy potoczyły się zupełnie inaczej, niż to sobie wyobrażaliśmy. Diego - barman, a nie super gitarzysta, Ludmiła - ciągle szuka pracy, zamiast błyszczeć cudownie na scenie jako popularna piosenkarka, Francesca - fryzjerka, nie znana tancerka, Camila wyjechała gdzieś za granicę, zamiast zostać z nami w Argentynie i rozwijać karierę, a Violetta... jej jako jedynej z nas się udało. Każdy ją zna. Ma niesamowity talent i wiele się nauczyła. Wydała już swoją płytę i właśnie trwa jej pięć minut. I chyba jako jedynej udało jej się w związku - wzięła ślub z Leónem. Ma wielkie szczęście.
W pewnym momencie usłyszałam dźwięk własnego telefonu. Numer nie był mi wcześniej znajomy. Odebrałam zdziwiona.
- Tak, tu Natalia - zaczęłam rozmawiać.

3 komentarze:

  1. Ciekawe z kim będzie rozmawiać. Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ^^ Jeszcze wrócę, obiecuję

    OdpowiedzUsuń
  3. It's hejting time ^^
    ''Po moich policzkach spływały niewielkie krople łez'' - czy tylko ja widzę w tym zdaniu coś dziwnego. Niewielkie krople łez... Dobra, nobody cares.
    ''Już ja byłem bardziej ryzykowny niż on.''
    Człowiek chyba nie do końca może być ryzykowny ze względu na definicję i na kontekst.
    Powiedziałabym raczej o skłonności/zamiłowaniu do ryzyka
    '' a dla Francesci zmarła kuzynka.'' To brzmi jakby Francesca tego chciała albo miała mieć z tego korzyści i ją o to prosiła. To dla.
    ''To jakby ktoś rzucił złą klątwę na nas, choć byłoby to bujdą, bo życie to nie science-fiction.''
    W tym momencie występuje porównanie do bajki/powieści romantycznej/baśni, ale nie do science-fiction. One czasem są tak brutalne że naprawdę nie chcesz wiedzieć. Także to porównanie jest takie... Dobra, może nie ogarnęłam powagi sytuacji.
    ''uczestniczenie tam było totalną wariacje''
    Wariacja może być na temat czegoś. Inspirując się stylem wiktoriańskim i projektując w tym stylu ubraie można powiedzieć że jest wariacją na temat tego ubioru. Są jeszcze wariacje w matematyce, ale o już inna historia. To mogło być wariactwem albo szaleństwem. Do you understand?
    ''Tyle, że nie jestem już malutką Naty, posłuszną dla wielkiej Ludmiły'' - co ty z tym 'dla'? Posłuszną 'wielkiej' Ludmile. I tyle.
    ''Przychodzę tutaj do ciebie, tyle lat zawsze byłaś moim poplecznikiem'' - poplecznik w przeciwieństwie do adwokata i sędzi się odmienia do 'popleczniczka'
    '' Numer nie był mi wcześniej znajomy'' - znany, nie znajomy.
    Ot co - tak okazuję czułość - poprawiając błędy. O ile nie uważam że jest ich za dużo - dlatego martw się jeśli pewnego dnia wypiszę błędy tak:
    1. Bla, bla
    2. Bla, bla.
    Znaczy się - za dużo błędów. Siedzę, płaczę i walę głową w kaloryfer...Na ten moment możesz się czuć szczęśliwa. Jeśli chcesz złożyć zażalenie wciśnij 1
    Jeśli chcesz kontynuować czytanie komentarza (część w której słodzę) przejdź dalej ->
    1. O Boże, Boże! Poprawny zapis dialogów, no po rękach całować, bo co niektórym to sto razy powtarzałam. Tak wiem, że się sama niedawno ocknęłam ale nikt nie raczył poinformować. Smuteczeg...
    2. Twoje postaci są takie... Pełne. Nie takie płaskie, papierowe, bez motywów i myśli. Jakby ich ktoś wyciął z gazety i wepchnął żeby nie było.
    3. To że bardzo doceniam twój poetycki sposób wypowiedzi już wiesz, ale muszę napisać, bo wiesz ^^
    4. Kocham twoje opisy, są takie... Piękne ^^

    OdpowiedzUsuń